Archiwum kwiecień 2012

Nie wiem jak zatytułować…

 

         Wczoraj zatęskniłem za komuną. Taką głęboką, czerwoną, w której sekretarz partii koordynował wszystko i wszystkich. A jak coś poszło nie tak, wzywał winnych na dywanik. Potem  kierował na odpowiedzialne stanowisko w odległym pegeerze albo udzielał takiej reprymendy, że przy następnej okazji, pokusa samodzielnych poczynań nikomu nawet do głowy by nie przyszła. O co mi biega? A o to, że narobiłem się jak głupi przy okazji targów, a efekty pewnych działań były mizerne. O występy artystyczne mi chodzi. Ktoś tu dał ciała i pewnie będzie teraz ping pong na całego, kiedy spytam dlaczego? Przed targami napisałem: "jaka branża, takie targi". Pokręcony biznesowo kociołek producentów, importerów i wykonawców, reprezentuje stuosobowa grupa ludzi, którzy nie mają ochoty się dogadać. Sto osób! Jak na czterdziestomilionowy naród, reprezentacja mniej niż skromna. Zresztą chyba nie o tej reprezentacji chciałem gadać, bo mimo pięciu zmarnowanych lat przez kolejne "ekipy władzy" OSKP, ostatni zarząd ma chęć do pracy nie tylko w organizacji wycieczek zagranicznych i hucznych popijaw. Problem to coraz bardziej ambitni wydawcy gazet kominkowych, którzy wskutek niedołężności, czy lenistwa poprzednich władz stowarzyszenia, zaczęli realizować zadania, które powinny być rozpoczęte dawno temu.

        Przy prawie zerowym zaangażowaniu w prace społeczne, działanie na dwóch frontach nic nie da. Ostatni raz dałem się wkręcić w taką kabałę. Ja w jednym miejscu próbuję zachęcić do słuchania wykładów o kominkach z płaszczem wodnym, a w drugim miejscu mój kolega prowadzi wykład o zagrożeniach pożarowych. Po pierwsze – nie kocham wody , po drugie, od lat temat p.poż. to mój konik i chętnie posłuchałbym ciekawego wykładu. Paradoks to fakt, że nawet nie wiedziałem o konferencji odbywającej się w innym budynku. Niewielu mamy ambitnych działaczy w branży. Na palcach policzyć można tych, którzy chcą coś zrobić. I nie ważne jest, że każdy kręci przy tej okazji jakieś tam swoje lody. To co robią, promuje nasze zajęcie i tak ma być. Nie trwońmy jednak tej szczątkowej aktywności na sztuczne podziały , bo w kupie siła.

        Wiem, że Kralka zaraz  powie "chciałem , ale nie mogłem", a Marciniak: "mogłem, ale nie wypadało". Koledzy! Do dupy wyszło i już. Przynajmniej ja tak czuję. Dwa tygodnie przed, tydzień po i cztery dni trwania targów, to czas wykreślony z mojego życiorysu. Nie skarżę się, bo mnie to kręci. Nie chciałbym jednak, by w przyszłości moja energia rozmywała się, bo nie umiecie wspólnie działać. Czas przyjąć do wiadomości, że są dwie gazety. Konkurujcie ze sobą, proszę bardzo. Będzie ładniej i ciekawiej. Proszę was jednak, byście raz na dwa lata, spróbowali coś zrobić wspólnie, bo targi kominkowe, to miało być nasze święto. A w święta ludzie się jednoczą….

 

       Samo "święto" jak najbardziej pozytywnie. I chyba nie jest to tylko moje odczucie. Zwiedzających mogłoby być więcej, ceny mogłyby być niższe, pogoda lepsza… Pomarudzić dobra rzecz. Nie zmieni to jednak wiele. Druga edycja profesjonalnych targów odbyła się bez większych zgrzytów, mimo kryzysu i nieobecności dotychczasowych głównych wystawców.

 

.

ŚWIĘTA BYWAJĄ RÓŻNE…

 

 

 

Kolejne święta za nami…
W lodówce zrobiło się luźniej, ze spiżarni poznikały smakołyki. Wkrótce kolejne święto, tym razem "kominkowe". Czy jest to dla kogoś ważne święto, zależy głównie od wiary … Nie wiem czy w Pana Boga, za to w mamonę z pewnością.
 

Jest jeszcze parę osób, które wierzą, że grządki, które się uprawia należy pielęgnować.   Żarty żartami, ale faktem stały się nasze własne targi kominkowe. Daleko im do okrzyczanych europejskich imprez, natomiast nie od razu Wels zbudowano.
 

Zresztą, jaka branża – takie targi. Dzięki miejscu, w którym udało się je zorganizować, nie jest źle. Profesjonalna obsługa MTP pozwala wyzbyć się kompleksów. Nawet wyciągi kominowe są, więc kto chce podgrzać atmosferę targowych rozmów, ma taką możliwość. Dla mnie targi to kwintesencja działań promujących nasz zawód. Od lat robię to na różne sposoby. W Poznaniu podsumowuję kolejne, dwuletnie wysiłki. Akcja zainicjowana na pierwszej imprezie przed dwoma laty spodobała się Organizatorom targów, więc w tym roku mam pozwolenie na więcej… .
 

Pod hasłem " Lepta, co chceta" zamierzam pokazać, co w trawie piszczy.
 

Niekoniecznie o przekrój polskiego czy światowego zduństwa mi chodzi.  Zamierzam oswajać odwiedzających z wracającymi do łask technikami zduńskimi. I nie będą to  tylko działania w oparciu o nowe materiały, kojarzące się z tzw. zduństwem nowoczesnym. Gliną też trochę pochlapiemy, starą dziadkową metodą zbudujemy angielkę z kafli Kauffmana. Podobnie poczynać będziemy ze słynnym Thermocaustem, choć klajster jakiego Rafał zaleca używać, do tradycyjnych zaliczyć trudno. Będzie Cebud, będzie Rath, bo bez nich zabawa mogłaby się nie udać. Lidka i Rafał pokażą kafle, dzięki którym zaprezentujemy efekty nowoczesnej panelizacji. Jak to się robi na żywo, będzie można obserwować dzięki kaflom dostarczonym przez Mattiasa Kauffmana. Salzburg – piec kumulacyjny z Trzcianki, ciekawostki Bruli, kanały spalinowe z Presto, to kolejni moi goście. A może jeszcze jakieś niespodzianki?

 

Zresztą…oceńcie sami, serdecznie zapraszam.

 

.