Zmagania z drewnem

 Dwie ostatnie zimy nauczyły pokory niejednego chojraka. Tych od kominków szczególnie, zarówno klientów jak i wykonawców. Globalne ocieplenie spłatało psikusa nie tylko ekologom. Dostało się też kominkom, tym kiepsko wykonanym i z nie najlepszych materiałów. Miejmy nadzieję, że wnioski zostaną wyciągnięte i trochę „bylejakości” ulegnie poprawie. Na moim podwórku też rewolucja. Na szczęście nie z marną jakością ma związek. Drewno – to będzie temat, który sam się odezwał. W zasadzie prawdziwa zima wezwała go do odpowiedzi.

  Drewna Ci u nas dostatek. Po wszystkich kątach naustawiane są stosy, kopy czy sągi połupanego, wysezonowanego, dobrej jakości drewna. Jest tego ze 150 mp, więc ilość niebagatelna. Tu płotek, tam wiata, gdzie indziej sztapel. Gdzieś trzeba to upchnąć. Jak na firmę kominkową przystało, w sezonie grzewczym zużywamy ok. 40 – 50 mp drewna spalanego w kilku, lub okresowo kilkunastu kominkach. Ogrzewam w ten sposób budynki firmowe jak i prywatne. Tu koza, tam płaszcz wodny, gdzie indziej pieco-kominek, a i otwarty się trafi – ruch w interesie jest spory bo i w laboratorium sporo idzie. Interes dla drwala oczywiście – dostawcy drewna.. 15 lat wyznawałem teorię, która zresztą sprawdzała się świetnie w tym czasie. Teoria przekazana niejednemu klientowi głosiła, że drewno sezonować można pod chmurką, bez żadnych zadaszeń. Wystarczy pod koniec lata trochę (z planowanego zużycia) schować pod wiatę czy do szopy. Było to 5 – 10% zapasów przeznaczonych na dany rok. Rezerwa ta używana była w dni niepogodne, kiedy deszcz lub zadymka utrudniała czerpanie „spod chmurki”. Rozpogodzenie było sygnałem do brania drewna bezpośrednio z niezadaszonych stosów. Wystarczyło odrzucić kilka klocków z góry, tych ośnieżonych lub zmoczonych deszczem. Pod spodem zawsze znajdowaliśmy w miarę suche drewno. Drewno ze stosów trafiało do pomieszczeń kominkowych zawsze trochę wcześniej, a nie bezpośrednio „przed spożyciem”. Drewno wniesione na kilka dni przed jego wykorzystaniem „przyzwyczaja się do palenia”. Po dwóch dniach znikały ewentualne ślady deszczu czy śniegu. Po 4 – 6 kolejnych wilgotność drastycznie spadała ze średniej wartości 20% do 12 – 16%. Rozpalanie i palenie drewnem o wilgotności poniżej 14% to bajka.

15 lat nam się udawało, aż tu bęc. Trzy odwilże jednej zimy, po obfitych opadach, spowodowały, że drewno przemokło do samego dołu. Był nawet moment, że lód posklejał niektóre stosy tak, że trzeba było zrezygnować z ich zasobów. Na szczęście ostatnia odwilż była na tyle

skuteczna, że sytuacja uległa poprawie. Poprawę sytuacji przyniósł również … zakup brykietu. 150 mp drewna na placu, a ja daję zarobić brykieciarzom !

  Pamiętam jak z politowaniem patrzyłem na klientów, którzy nie biorąc sobie do serca moich porad inwestowali w solidne wiaty na drewno. W tym roku pojawią się więc i u nas kolejne inwestycje i zmiana krajobrazu. Plandeki i folie to zło konieczne, i nie w moim stylu. Na pewno nie dam się nabrać na nową drewutnię bo … zaraz wpakuję tam kominki. Dwie już tak skończyły – jako magazyny. Myślę o daszkach na już istniejących solidnych podporach.

 

Teraz trochę praktycznych porad. Było już o tym, ale wciąż aktualne. Drewno wysezonowane to mniej więcej dwa lata. Wnosimy do domu i buch do pieca. Pali się dobrze, ale jeśli jest taka możliwość to warto poczekać. Drewno dobrze wysezonowane po wniesieniu do domu w ciągu kilku dni obniży swą wilgotność o kolejne kilka procent. Takie drewno zapala się znacznie łatwiej. Szczególnie jest to ważne u tych właścicieli kominków, którzy nie mają talentu pirotechnika lub instalacja nie jest do końca właściwa. Czy to komin za krótki, czy kalenica dachu za daleko, a czasem przewód spalinowy za wąski lub kominkarz coś sknocił. Jeśli do tego dojdzie niezbyt dokładnie wysuszone drewno – powstaje mieszanina prawie wybuchowa. Na dymieniu, na szczęście, się kończy (ładne mi szczęście!).

Takie dosuszone w mieszkaniu drewno wymaga nie tylko mniejszych zdolności palacza. Zużywa się mniej podpałki, mogą to być polana o większych gabarytach, a o mniejszym problemie z brudzeniem szyby i czystym spalaniu też wspomnę. Politowanie, tym razem słuszne, budzą „palacze”, którzy od gazet próbują rozpalić drewno wyjęte z siatki. Siatka kupiona na CPN-ie lub w Supermarkecie. Na tym drewnie (drzewie !– bo drewno to drzewo uśmiercone i pocięte) jeszcze pół roku temu wrony siedziały 15 metrów nad ziemią. Drewno to syczy przy dokładaniu i z zakładanej przyjemności czy kontemplacji robi się zadyma i …. plucie po kątach (dymem).

Pisałem kiedyś praktyczne porady jak postępować z drewnem, które ma cieszyć, a nie doprowadzać do rozpaczy. Od tego czasu wody juz trochę upłynęło, więc warto powtórzyć, tym bardziej że człowiek ciągle się uczy i sporo nowych doświadczeń mam znów za sobą. Podpałka im drobniejsza na początek, tym łatwiej i przyjemniej bawić się ogniem. Potem, po 2-3 minutach, kilka grubszych kawałeczków, a gdy te się zajmą (po 5-10 minutach) dokładamy dopiero wielkość „supermarketową”. Jeśli ktoś pali grubymi klocami, te zajmą się po 10-15 minutach, więc dokładanie ich od razu może „zadusić” ogień. Są oczywiście ludzie, którzy potrafią wpakować wszystko od razu i bez problemu spalić. Sam do nich należę, ale nie każdy musi być piromanem.

Mówiąc o nowych doświadczeniach wspomnę że palę też naprawdę wielkimi klocami drewna i jest to najlepszy opał w moim wszystkożernym płaszczu wodnym. Kłopot przy dokładaniu, ale częstotliwość mniejsza, mniej jest też pracy z łupaniem. Natomiast piece kumulacyjne najbardziej lubią opał dobrze rozdrobniony. Ma się spalić szybko i intensywnie. Duże nadzieje pokładam w opale widocznym na jednym ze zdjęć. Odpadki z fabryki, gotowe do użycia, w korzystnej cenie i schnące (sezonujące się) znacznie szybciej.

Mam nadzieję, że tych z Państwa, którzy nie mieli pojęcia o zawiłościach z przygotowaniem opału i celebracją ognia, zmusiłem przynajmniej do zastanowienia. Nie będą może zwalać winy za problemy z paleniem w swoim kominku na wykonawców, czy producentów. Natomiast mam świadomość, że ci ostatni, którzy powinni uczyć klientów obchodzenia się z ogniem i drewnem, wielokrotnie o tej sztuce wiedzy nie mają.



Dodaj komentarz