Postanowiłem w wakacje nie pisać bloga. Zadziwiająca jest łatwość, z jaką udaje się wypełnić postanowienie o nic nie robieniu. Też tak macie? Dzieciaki już dawno piszą klasówki, a ja ciągle trwam. Ciekawe, że nie dotyczy to innych postanowień. Np tego żeby w wakacje posiać brakujący kawałek trawy. No tak, ale przecież w przyszłym roku też są wakacje.
W Świecie Kominków było o ekologach, którzy postanowili uczyć rozumu Pana Ministra. W tym celu wleźli na bardzo wysoki komin. Nie wiem czy Pan Minister od tego zmądrzeje, ale podobno w końcu przejrzał na oczy. Czy coś się w kwestii ekologii z tego powodu zmieni, trudno powiedzieć. Problem dostrzeżono.
Niezwykle wysokie ceny drewna opałowego w Polsce, to wynik idiotycznej, ale dla paru osób niezwykle intratnej interpretacji postanowień unijnych. Tym razem nasza kasa trafia do kabzy paru spryciarzy, którzy chcą, wiedzą jak i mają możliwości organizowania transportów tzw. biomasy. Chwalebne to zajęcie w przypadku trocin i zrzynów drewna wszelakich, rozszerzono o działy, które z ekologią niewiele mają wspólnego. Pamiętam czasy, gdy w Beskidach mogłem pozyskać prawie za darmo każdą ilość drewna opałowego. Znajomy Nadleśniczy oddał by mi każdy metr drewna za symboliczną złotówkę, bylebym uprzątnął własnym sumptem zalegające tam wiatrołomy. Jako człek biegły w leśnych pracach, a do tego chytry, natychmiast wziąłem do rąk kalkulator. Chodziło o przeliczenie, ile zarobię wioząc to drewno do Łodzi, gdzie wówczas opał był najdroższy w kraju. Skończyło się zdziwieniem, że uzyskana cena sprzedaży w Łodzi, w większości pójdzie na transport. Interes nie wypalił.
Wiem, że teraz wozi się opał z krajów ościennych. Wszystkim się opłaca. Opłaca się również tenże świeży opał, spalić w piecu, mimo, że jest w nim połowa wody. Czepiam się. Leśnicy mają zbyt, firmy transportowe się rozwijają, Prezesi spółek energetycznych mają porządek w papierach, a i perę groszy tu i tam można zainwestować. Opłaca się, bo są subwencje. Unia wymyśliła „ekologię na siłę”, dała pieniądze, ale nie bardzo panuje nad sytuacją. Przynajmniej u nas, przepis, by spalać ileś tam procent biomasy w dużych zakładach energetycznych, realizuje się w sposób zakrawający na drwinę. Nikt normalny nie wrzuca świeżo ściętego drewna do pieca, gdyż wiadomo, że drewno powinno przynajmniej wstępnie wyschnąć. Inaczej połowa wytworzonej energii z jego spalania „idzie” na odparowanie wody. Są oczywiście urządzenia do spalania świeżej biomasy, ale do takich nie należą te w dużych zakładach energetycznych, bo to kotły przystosowane do spalania węgla.
Ciężarówki wożące po Polsce drewno rozjeżdżają drogi, zatruwają środowisko, >tymczasem piec na drewno w domu jednorodzinnym, spaliłby to drewno w sposób bardziej przyjazny dla otoczenia. Po pierwsze nikt nie woziłby drewna setki kilometrów. Po drugie, mało jest durniów, którzy palą mokrym drewnem w domach jednorodzinnych. Tymczasem ludzie budujący nowe domy, postawieni przed dylematem jaki rodzaj pieca kupić, wybierają spalarki węgla, które są ciosem w czystość środowiska i wszelkie ekologiczne dyrdymały. Tak, dyrdymały, bo jeśli urzędas wymyśla proceder, którego skutek jest odwrotny do zamierzonego, to cała ekologia szaremu zjadaczowi chleba, kojarzy się z dyrdymałami. Nikt rozsądny nie będzie bawił się w zdobywanie, przewożenie, łupanie i sezonowanie drewna, skoro za rogiem ma geszeft z workami węgla w tej samej cenie przeliczonej na m2 ogrzewanego budynku. Bardziej opłaca się dobrze ocieplić budynek i grzać gazem lub nawet prądem. Wszystko to wynik nienaturalnie wysokiej ceny za drewno opałowe.
Spalanie drewna w urządzeniach grzewczych wielu naszych sąsiadów, dotowane są przez państwo. W różnych formach. Jedną z nich są dopłaty na zakup i budowę kominka. Drewno to czysta ekologia. Rośnie prawie samo, czyli prowadząc racjonalną gospodarkę tym surowcem, mamy niewyczerpalne źródło energii. Spalanie to produkcja gazu bardzo w przyrodzie potrzebnego. W Austrii drewnem pokrywa się ok 90% zapotrzebowania na energię cieplną. U nas dla tych inicjatyw mamy szeroko zamknięte drzwi.
Witam
Odnosnie palenia mokrym drzewem, pozwole sobie dodac ze zakup drzew sluchego to fikcja wg. kolegi z branzy lesniej. Jedyna słuszna opcja to suszenie i magazynowanie samemu. Niestety duza grupa ludzi nabiera sie na chaslo ze drzewo jest suche keidy tak naprawde jeszcze tego seznou stalo sobie w lesie. Nie kazdy ma srodki aby takie zapasy poczynic ktore pozwla fianlowo w 2-ej lub 3 zimy palic drzewem wysuszonym. Dlatego tez duza grupa ludzi wlasnie pali tym czym "ma"
Dlatego alternatywą jest brykiet. Droższy, ale dla kogoś kto ma suche drewno. Dla kogoś kto suchym drewnem nie dysponuje, już nie. Palenie mokrym drewnem, to strata połowy jego masy na wysuszenie reszty w piecu. Do tego należy wziąć pod uwagę straty, jakie może poczynić mokre drewno w piecu i kominie. Zapalenie się sadzy to w zasadzie wyrok dla komina. Tak więc, nie mając suchego drewna, opłaca się kupić dwa, trzy razy droższy brykiet.
Inna sprawa, to fakt decyzji o kupnie kominka. Często podejmują ją ludzie nieświadomi obowiązków z tym związanych.