Archiwum marzec 2012

KOMINEK / PIEC KAFLOWY – BUŁKA Z MASŁEM

 

   Taka sobie opowiastka, bez zdjęć tym razem…Był sobie klient, któremu wymarzył się piec kaflowy. Postanowił swe marzenie zrealizować. Dodam, że współudział w tym marzeniu, miała cała rodzina. Biegli w internecie, szybko znaleźli stosowną stronkę, na której zdun zachwalał swe usługi. Kafli też długo nie szukali, bo nie tylko kształty czy kolory można było wybrać. Ceny też jak wół stały i można było szybko kalkulację zrobić. Jak się o zamiarach piecowych  dalsza rodzina "zwiedziała", zaraz ktoś namiary na znajomka ściągnął (oczywiście z netu), który też miał znajomego, co to mógł wkład tanio "ściągnąć". Zdun przyjechał, ale był za drogi. Szybko drugi się pojawił. Internet to magia… Dogadali się, wziął
zaliczkę. Nie duża była ta zaliczka. Całe szczęście, bo już jej nie zobaczą…

 

   Ciągle chcąc marzenie swe realizować, trzeciego zduna w necie wyszukali i ten im piec postawił. Krzywo, ale postawił. Gliną lepił, jak na prawdziwego zduna przystało. Tylko kafli nie moczył…ale co tam, szybko zrobił. Zresztą kto tam teraz kafle moczy?!

 

   To, że zdun piec krzywo postawił, nie od razu bohatera mojej opowiastki zabolało. Krzywizny pieca przysłonił  inny problem. Kafle też krzywe były! Niewiele, ale przyznać muszę, kilka takich było, że na gruz od razu bym je rzucił. Mogłem to zobaczyć, bo mnie poproszono, bym rozwiązał problem. Zduna już nie było. Szybko jakoś się spakował. W piecu nie pozwolił palić(świeży). Wieczór był głęboki, gdy zapłatę (niewielką) odbierał, a krzywizny rano wyszły. Ciężko było ze zdunem o krzywiznach pieca gadać, bo komórkę miał felerną. Łatwiej z kaflarnią o krzywych kaflach dialog się udawał, bo telefon miała sprawny. Klient chciał te kafle powymieniać, takie jego prawo. Kaflarnia chętnie na to poszła. Dialog utknął, gdy kaflarnia odmówiła wymiany kafli w piecu, na swój koszt. Kafle owszem – robota nie. Zdun komórkę miał felerną w dalszym ciągu, więc po kilku spektakularnych zakończeniach rozmów telefonicznych między klientem i kaflarnią – zapanowała złowroga cisza.

 

   Blisko mnie to wszystko miało miejsce. Zdun okazał się …synem zduna. Wkład okazał się raczej nie do pieca. Kafle…jak to kafle. Krzywe bywają. Jak za bardzo, trzeba żądać prostych. Ale nie jak piec gotowy! Najgorsze w tym jest to, że klient najpierw na mnie też pokrzyczał, a potem jak mu wyjaśniłem na czym błąd polegał, poprosił mnie o postawienie nowego pieca. Tak to jest
jak się paluchy między drzwi pakuje…

 

   Opowiastka powinna mieć morał. Nie wiem czy dorosłem już na tyle, by móc je prawić. W kościach czuję, że jeśli nie już, to pewnie wkrótce będzie to
uzasadnione. Przynajmniej spróbuję powiedzieć tym z was, dla których  wujek Google wydaje się być pomocny w każdej sytuacji, że jednak niekoniecznie. Pojawiła się spora grupa ludzi, którzy odcięci od internetu, nie poradzą sobie w życiu. I niekoniecznie mam na myśli tych, którzy od netu są po trosze uzależnieni. Sam chętnie z niego korzystam, rodzina mówi nawet, że to patologia w moim wieku. Nie można jednak tego dobrodziejstwa traktować jako jedynego słusznego przewodnika, nie można ufać bezkrytycznie temu co tu jest powypisywane. Są dziedziny, które nawet powszechnie obecne w necie, wymagają trzeźwego, rozumnego ogarnięcia, z wtyczką wyciągniętą z gniazdka.

 

   Najcenniejsza prawda to ta, której nie można wygooglać…

 

 

,

POLSKIE …CZY JUŻ CZAS ?

 

      Z uwaga obserwuję poczynania polskich producentów wkładów kominkowych. Nie jestem

z pewnością osamotniony w tym "kibicowaniu", no bo dlaczego  nie mielibyśmy tego robić? Jesteśmy

głodni sukcesów jak każdy, a wyroby kominkowe MADE IN POLAND  nie skłaniają nas do zachwytu.

Witek H. jeszcze niedawno pisał o zalewającym nas potoku badziewia i moje zdanie w tej kwestii było

podobne. Czy coś się zmienia? Czy producenci dostrzegają potrzebę zmian jakości i wyglądu swoich

wyrobów, które dotychczas "schodziły jak ciepłe bułeczki", byleby były tanie?

 

     Postanowiłem  sprawdzić  czy coś się zmieniło. Upatrzyłem sobie dwóch krajowych producentów

(na razie).  Mało znany producent z Pomorza – PAMA i firma, której nie muszę przedstawiać – Kratki

pl. W zasadzie nie o firmy mi chodziło, lecz o dwa modele wkładów wyprodukowanych bardzo

solidnie, jak mi się wydaje,  jednocześnie wychodząc z założenia, że mają to być produkty bardzo

tanie.

 

    Pomijając kwestię inspiracji :), która posłużyła do stworzenia DIABLO (Pama) i BASI (Kratki pl),

są to wkłady bardzo tanie, zważywszy na ich konstrukcję i możliwości. Możliwości te postanowiłem

sprawdzić, namawiając obu producentów, by dostarczyli mi swe wyroby i pozwolili w nich napalić.

Nie wiem, czy byli świadomi co czeka te urządzenia, gdy wpadną w moje łapy, nie mniej "słowo się

rzekło, kobyłka u płotu"…

 

     BASIĘ odpaliłem wczoraj, tak jak to robi większość klientów, niezgodnie z instrukcją. Po próbnym

sprawdzeniu  o co chodzi (małą ilością drewna bukowego), dołożyłem do wiwatu drewnem nie 

zalecanym przez producenta – sosną. I co? I nic jak na razie. Szyba czyściutka, wykładziny jak nowe,

mimo że główny dopływ powietrza i szyber zamknąłem po dziesięciu minutach palenia.

(kliknij na zdjęcie, pojawi się opis – kliknij jeszcze raz, pojawi się powiększenie)

 

     Wkład będzie dopiero męczony, więc ocenię go w stosownym czasie. Mam sporo do powiedzenia

na temat DIABLO. Palimy w nim od grudnia. Wersja nieszczelna, z rusztem, po wstępnych testach,

została sprzedana. Wersja szczelna, bez rusztowa, z deflektorem, po dwóch miesiącach ostrego

palenia, głównie w zestawie z kanałami kumulacyjnymi, wypadła  bez niespodzianek. Pozytywne

efekty testu, skłoniły mnie do podjęcia próby zamknięcia wkładu w szczelnej obudowie z płyt

szamotowych. Test trwa, podjęliśmy próbę dopasowania programu sterowania procesu spalania

za pomocą sterownika (TATAREK). Po rozebraniu obudowy typu hypocaustum, zdam relację.

 

     Cena Basi to niecałe 1630 zł netto, Pamy – niecałe 2440 zł netto

    

Wkładom tym brakuje pewnie kilku subtelności, łatwych do zauważenia w produktach zachodnich fabrykantów. Pytanie, czy szczegóły te dla przeciętnego, nie za bardzo wybrednego Polaka, warte są 2-3 krotnie wyższej ceny ?

 

.

Samouczek

    W popularnym wydawnictwie budowlanym znalazłem samouczek, pokazujący jak krok po kroku wykonać montaż kominka. Zdziwiło mnie, że autor samouczka, prowadzący znaną i prestiżową firmę kominkową, propaguje materiały i sposoby budowy kominka, o których większość branżystów chciałaby zapomnieć. Pomijam kwestię, czy czytelnik amator, na zasadzie „zrób to sam” sprosta zadaniu wybudowania kominka w sposób trwały i bezpieczny.
    Piece kaflowe też nie zawsze zduni stawiali, i nie zawsze takie poczynania kończyły się zaczadzeniem. Zastanawiam się jednak, czy popularyzacja w takim samouczku idei budowania kominków z gipsu i wełny, to nie jakiś żart. Mamy rok 2012, wydawało mi się, że wełna skompromitowała się w kominku jeszcze pod koniec ubiegłego millenium. Trwały i trwają nadal poszukiwania materiałów izolacyjnych, które w kontakcie z wysoką temperaturą, towarzyszącą eksploatacji wkładu kominkowego, nie byłyby tak kontrowersyjne. Powszechnie uważa się, że w dobrze zbudowanym kominku z wkładem wymagającym przewietrzania, temperatura nie powinna przekraczać 200°C. Mam na myśli warunki panujące we wnętrzu obudowy, a nie temperaturę powietrza wydostającego się z kratek. Idę o zakład, że 70% kominków budowanych w Polsce uzyskuje we wnętrzu obudowy znacznie więcej. Ale jeśli nawet weźmiemy pod uwagę kominek wybudowany zgodnie z instrukcjami (instrukcjami budowania kominków z wełny), są takie miejsca, gdzie wartości te znacznie przekraczają oczekiwania. Za tylną ścianą wkładu kominkowego i w pobliżu rury dymowej dochodzi często do kontaktu wełny z temperaturą znacznie przekraczającą owe 200°C.

Jeden z najpopularniejszych producentów wełny mineralnej w swoich dokumentach podaje takie, oto informacje:

1. W INSTRUKCJI BEZPIECZNEGO STOSOWANIA wełny, w punkcie 10, jest
    następująca informacja dotycząca stabilności i reaktywności : "lepiszcze ulega
    rozkładowi w około 200 °C".

  Kawałek dalej w tym samym punkcie dokumentu,o produktach tego rozpadu:
  "Mogą wytwarzać się niebezpieczne gazy . Należy zapewnić odpowiednią wentylację.
  „Czas uwalniania gazów zależy od grubości izolacji, składu lepiszcza oraz zastosowanej temperatury"

2. W 2011 r pojawił się atest higieniczny, w którym jest informacja o konieczności
   odizolowania pomieszczeń w których przebywają ludzie od zastosowanego materiału
   jakim jest wełna.

   Nowy atest higieniczny zmusza nas do zadania sobie pytania, czy cienka folia aluminiowa, jaką użytkownik kominka jest odgrodzony od wełny mineralnej, jest taka izolacją, o jakiej myślał twórca atestu? Optymistycznie zakładam oczywiście, że ta delikatna powłoka jest wszędzie w 100% szczelna. Świadomie ominąłem w dzisiejszej wypowiedzi kwestię rakotwórczych włókien, z jakich zbudowana jest wełna.
   Czy warto budować kominki z materiałów na pograniczu wytrzymałości termicznej? Czy poszukiwać materiałów, które nie budzą cienia wątpliwości? Czy takim materiałem jest płyta krzemianowo-wapniowa? Czy wermikulit dałoby się kupić za przyzwoite pieniądze? Sporo tych pytań….